Liity Jäseneksi - My Club MY CLUB ()
Kysymyksiä? Soita meille: +39 041 5246742
Choose language
Bartosz Dalida

Bartosz Dalida

ETKÖ OLE VIELÄ JÄSEN? Liity Jäseneksi

Kirjaudu sisään jollekin käyttäjätileistäsi
Bartosz Dalida ************************************************************************** **************************************************************************
yli 12 vuotta sitten
Bartosz Dalida Polska wersja poniżej
yli 12 vuotta sitten
Bartosz Dalida Obiecywałem sobie wiele po Marrakeszu i nie rozczarowałem się. Jestem szczęśliwy, że w końcu tam trafiłem. Ponad tysiąc przejechanych kilometrów w różnych kierunkach, kilkadziesiąt kilometrów w nogach. Pomimo programów w TV, dziesiątek internetowych wzmianek o Maroko, nie zdawałem sobie sprawy z wielu rzeczy. Wiedziałem, że kultura i obyczaje są inne, ale że aż tak?! Widziałem jak żyją ludzie, ale że aż tak?!. Patrząc na wszystko przez pryzmat Europy odbierałem wrażenia podwójnie. Następnym razem już będę przygotowany ale to już niestety nie będzie to samo.
yli 12 vuotta sitten
Bartosz Dalida Mam już dość i próbuję opuścić w końcu ten labirynt uliczek, nie mogę jednak znaleźć drogi do względnej cywilizacji. Trochę dzięki mapce a trochę dzięki słońcu znajduję się w końcu na Jemaa El-Fna. Największym placu Marrakeszu, który śmiało można nazwać jego wizytówką. A jest tam wszystko. I jedzenie i picie, tańczące małpy i zaklinacze węży. Można kupić gotowanego ślimaka, biżuterię i podrabianego Rolexa. Brakuje chyba tylko małych figurek naszego Pałacu Kultury. Wieczorem rozstawiane są dodatkowe stragany i plac zamienia się w gigantyczny stół z wszystkimi przysmakami Maroko. Niestety wszędzie za wszystko żądają pieniędzy. Za zrobienie zdjęcia małpie, oglądanie tańczącej kobry a czasem nawet za zwykłe pokazanie drogi. Jedynie stary, wyluzowany Berber, dzień wcześniej, przy wodospadach Ouzoud pozwolił sobie strzelić fotkę za papierosa.
yli 12 vuotta sitten
Bartosz Dalida Aż w końcu nadchodzi czas na stary Marrakesz. Przygotowany przez przewodniki z zainteresowaniem wkraczam w lokalny świat handlu i usług. Souki, czyli stragany z wszystkim i z niczym oszałamiają różnorodnością i kolorami. Kilometry alejek! Spacerując wąskimi chodnikami bardziej jednak skupiam się na uskakiwaniu przed motorowerami niż na podziwianiu produktów. Nie w głowie mi również zakupy a zwłaszcza targowanie się. Kilka razy udaje mi się znaleźć w miejscach, w których byłem przed chwilą a parę razy trafiam się do miejsc brzydkich nawet w dzień. W pewnym momencie moja asertywność zostaje wystawiona na olbrzymią próbę. Z głupia frant pytam ulicznego sprzedawcę o cenę paska do spodni. Ten podaje mi zawrotną kwotę 400 dirhamów, czyli około 40 euro. Dziękuję grzecznie i odchodzę. Ale nie! Przecież tak nie można! Zaczyna iść za mną pytając o moją cenę i co jakiś czas rzuca swoją, niższą. Po chwili już jest ich dwóch. Próbuję się ich pozbyć - bezskutecznie. Gubię się, ale zawsze mnie jakoś odnajdują (radary jakieś, centralny system namierzania?). W końcu zostaje jeden. Po pół godziny, wyczerpany i zrezygnowany wyszarpuję z kieszeni resztkę marokańskich pieniędzy i posiłkując się drobnymi przyjaciół, ubijam targu! Żeby mi tylko dali spokój! Pasek idzie za 35 dirhamów, czyli około 3,5 euro! I nie można było tak od razu?
yli 12 vuotta sitten
Bartosz Dalida Mając jeszcze smak pustynnego pyłu w ustach rankiem obieramy kurs na Atlantyk. Po drodze kompletnie inna sceneria, przyroda i kolory. Zupełnie inny kraj. Pojawiają się gaje oliwne i kozy na drzewach (to nie żart). Kilkanaście sztuk, w ptasim stylu obsiaduje oliwkę i w najlepsze pożera owoce. Po dojechaniu do Essaouiry i dokładnym, choć niezamierzonym zwiedzeniu jej przedmieść w końcu odnajdujemy drogę na plażę. Jak na listopad temperatura wody jest więcej niż przyzwoita. Z uśmiechem na gębie brodzę przy brzegu nie zważając na to, że fale zalewają mi spodnie po kolana. Samo miasto również robi wrażenie. Poddenerwowany ocean bijący w mury portugalskiego fortu a w środku upał potęgujący zapach przypraw, potraw i starych murów. Medina, czyli starówka różni się od miejsc, które zdążyliśmy, zobaczyć po drodze. Lekko powiewa średniowieczną Europą, ale i Afryki w tym miejscu niemało.
yli 12 vuotta sitten
Bartosz Dalida Samo wypożyczanie samochodu jest atrakcją samą w sobie. Angielski okazuje się być językiem bardziej niż egzotycznym. Mimo to udaje się nam wypożyczyć w miarę nowe, choć już rozklekotane auto. Nie bardzo radzi sobie na stromych przełęczach Atlasu, ale egzamin, jako tako zdaje. Na mocną trójkę. Choć podjeżdżamy nierzadko na jedynce. Wyprzedzają nas ciężarówki z autostopowiczami „na pace”, stare mercedesy-taksówki z 7 osobami w środku a i pewnie osiołek dałby radę. Na piątkę za to są zabytki za górami. Drogą po środku kamienistej pustyni docieramy do Kasby Ait Ben Haddou, znanej z wielu filmów i listy UNESCO. Jest to zespół budynków ze słomy piachu i wody pełniący funkcję obwarowanego osiedla. Raz, dwa, trzy, cofamy zegarki! O jakieś 300 lat. Wtedy kasba została zbudowana a jedynym znakiem nowych czasów jest betonowy most do niej prowadzący. Jeszcze kilka lat temu trzeba było przeprawiać się przez rzekę na osiołkach. Tam też próbuję pewnej tradycyjnej marokańskiej potrawy, która niczym nie różni się od naszego tradycyjnego polskiego rosołu. Cóż za rozczarowanie! Powrotna nocna podróż wąską drogą przez góry również nie jest nudna. Jazda na krawędzi i dosłownie i w przenośni. Przed północą wjeżdżamy do Marrakeszu inną drogą prosto do dzielnicy, której turyści raczej nie zwiedzają. Przynajmniej nie z własnej woli. Wjeżdżamy gdzieś, gdzie apokalipsa prawdopodobnie miała już miejsce. Stare rudery, ludzie w łachmanach a na środku ulicy góra szmat paląca się całkiem niemałym ogniem. To nie jest Marrakesz, jaki chciałem zobaczyć. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że jest to Marrakesz prawdziwy. Momentalnie, nie zważając na koszty roamingu, mapa w telefonie idzie w ruch i koniec końców znajdujemy się w hotelu.
yli 12 vuotta sitten
Bartosz Dalida Było około 6 rano, kiedy usłyszałem dochodzące z zewnątrz głośne wołanie. Brzmiało to mniej więcej: „Amigos, amigos, amigos!!” Nie była to pobudka jakiej, się spodziewałem. Głos nie był ani śpiewnym nawoływaniem muezina ani nawet nie pochodził z okolic meczetu tylko gdzieś prosto spod hotelu, do którego trafiłem poprzedniego wieczora. Próbując zlokalizować źródło wyszedłem na malutki balkonik i oczom moim zaspanym ukazał się Marrakesz piękny jak go sobie nie śmiałem nawet wyobrażać. Normalnie nie zmusiłbym się przecież do wstania o wschodzie słońca. Przyszło mi nawet przez moment do głowy, aby zbiec i uściskać tego, co się tak darł, ale szybko mi przeszło. To było w zasadzie preludium do tego, co jeszcze zobaczę i bardzo podniosło moje oczekiwania. Pomimo, iż chciałem już nakładać byle kapcie i biec w te wąskie zacienione jeszcze uliczki, postanowiłem trzymać się planu i zacząć od poznania okolic.
yli 12 vuotta sitten
Bartosz Dalida I expected a lot of the Marrakesh and I’m not disappointed at all. I am happy that finally I got there. We’ve done over one thousand kilometers traveling in different directions. We’ve seen towns, villages, mountains and ocean, rivers and desert, architecture and culture. I knew everything’s different there but despite of that I was shocked a bit. Looking at Morocco through the prism of Europe, I’ve got double impression. Next time I’ll be prepared but unfortunately that will not be the same.
yli 12 vuotta sitten
Bartosz Dalida I’ve got enough and want to leave this maze of streets, but I can’t find the way out to civilization. Little by little, looking at the map and watching the sun, we’re getting to the Jemaa El Fna. The biggest and best known square of Marrakesh. This is a center of life in here. There are dancing monkeys and snake charmers. You can buy a glass of orange juice, cooked snails, traditional jewelry or fake Rolex. Can’t find a small Big Ben statue only. The square is getting crowdy at the evening. Additional stalls rising up from nowhere and place turns into a giant table with all the delicacies of Morocco. But nothing for free, of course. Everyone everywhere demands money for everything. For a picture with monkey, for watching dancing cobras or even for showing the way. Remain myself of old, relaxed Berber at Ouzoud waterfalls yesterday, who allowed me to take a picture just for cigarette.
yli 12 vuotta sitten
Hostels
Tours

ryhmämajoitus

Matkustatko ryhmän kanssa? Klikkaa alla olevaa linkkiä ja saat listan yli 10 hengen ryhmävarauksia vastaanottavista hostelleista.

> Lue lisää

Tilaa huipputarjouksia!

Kirjoita tähän s-postisi uutiskirjettämme varten ja kuule ensimmäisenä upeista erikoistarjouksista ja kilpailuista!